wtorek, 28 lipca 2015

PROLOG

" Chciałabym go nigdy nie poznać.."
Moje życie zakończyło się dokładnie kilka godzin wstecz. Wszystkie znajome mi buzie spełniają właśnie ostatnią wolę osobę, która tak wiele zmieniła w moim życiu, a ja mimo próśb, płaczu i wyrzutów sumienia nie potrafiłam się bawić. W końcu udało mi się wyrwać z tego szaleństwa i od kilku minut(przynajmniej mam nadzieję, że trwało to kilka minut) siedziałam na schodkach paląc kolejnego dziś papierosa i cierpliwie wycierając kolejne łzy ze swojego policzka nad którymi nie umiałam zapanować. Pewna część mnie umierała już od tygodnia, ale przez ten cały czas od telefonu, który powiedział, że tak bliska mi osoba nie żyje do pogrzebu czułam jak kawałek po kawałku opadałam z resztki sił, ale miałam dwa małe powody dla, których warto było walczyć. Cicho łkając przypomniałam sobie te ostatnie szalone lata zastanawiając się, czy coś mogłam zrobić inaczej? Myślę, że strata kogoś tak bliskiego właśnie w ten sposób działa – zaczynamy wspominać i realizować wszystkie popełnione przez nas błędy. Czy zmieniłabym cokolwiek w całej swojej historii? W tym samym momencie zaatakowała mnie para pijanych ludzi i szybko zmusili do wstania i ruszenia w tłum tańczących ludzi. Wiedziałam doskonale, że jedyne czego tego pragnęłam to cofnąć czas i nigdy go nie poznać………….

4 lata wcześniej
- Mamo? Mamo?! Cholera… MAMO!? – wołałam zbiegając po schodach na dół w oczekiwaniu na jakąkolwiek odpowiedź, ale dzisiaj mogłam o niej zapomnieć. Kiedy dotarłam do blatu w kuchni zobaczyłam tam małą kartkę, więc domyśliłam się, że moja rodzicielka zdążyła wyjść i na jej pomoc nie miałam co liczyć. Przeczytałam kartkę i od razu zsunęłam ją do kosza. Włączyłam radio i tanecznym krokiem podeszłam do lodówki by znaleźć coś co mogłabym zjeść na śniadanie. Usłyszałam za sobą kroki, więc z ciekawości odwróciłam się i zobaczyłam jak na dół schodzi kolejny jednorazowy chłopak mojej siostry Elizabeth. Uśmiechnęłam się do niego niezręcznie i wróciłam do poszukiwania jedzenia, kiedy z jego ust padło moje imię. Skąd on do cholery je znał?
- Lzzy mówiła, że chętnie zrobisz mi śniadanie. – po tych słowach mimo wielkich starań nie potrafiłam nie wybuchnąć śmiechem. Zmieszał się a ja wyjęłam podpisane mleko, które należało do mojej siostry i podałam je nieznajomemu kiwając w tym samym czasie w stronę pudełka z płatkami. – Śmiało. – rzuciłam tylko i zamknęłam lodówkę, kiedy w końcu zdecydowałam się na przygotowany wcześniej mus truskawkowy. Przyjrzałam się chłopakowi, który jak zauważyłam dopiero teraz siedział przede mną bez koszulki. Był prawdopodobnie w moim wieku i wydaje mi się, że jego twarz była mi znajoma. Uniosłam brew a on chrząknął niezręcznie, kiedy zauważył jak przyglądałam mu się. Wzruszyłam ramionami i ruszyłam w kierunku swojego pokoju.
- Również było mi Cię poznać Jocelyn. – usłyszałam tylko, kiedy byłam już prawie na górze, więc zaśmiałam się cicho tylko i nie zawracałam sobie głowy faktem, że rzeczywiście mogliśmy się znać skoro znał moje imię.
Moja siostra – Elizabeth Hope była ode mnie starsza o rok i mimo tego, że wszyscy uważają ją za tą odpowiedzialniejszą siostrę, nie stroniła od jednorazowych przygód z przypadkowymi mężczyznami i często to właśnie ja musiałam odbierać ją totalnie zalaną. Nigdy nie miałam z tym problemu, ponieważ niesamowicie kochałam swoją siostrę i pewnie wskoczyłabym za nią w ogień. Sama również chodziłam na imprezy z koleżankami, zdarzało mi się popełniać błędy większe i mniejsze, ale najczęściej robiłam to pod presją towarzystwa. Asertywność nie była moją mocną stroną. Lzzy i ja miałyśmy dwa zupełnie różne światy, nasi znajomi różnili się od siebie a plany na przyszłość również odbiegały od siebie. Ona chciała wyszaleć się teraz i za kilka lat założyć dużą rodzinę w międzyczasie pracując we własnej restauracji, a ja? Za każdym razem napływały mi łzy do oczu, kiedy kazano myśleć nad tym co chciałabym osiągnąć w życiu. Za kilka dni będę mieć swoje 21 urodziny i w miejscu w którym mieszkałam było to ważne wydarzenie. Mieszkałyśmy we trzy bliżej, niż dalej centrum tak dużego miasta jakim jest Las Vegas. Potrzebowałyśmy takiej zmiany, ponieważ kilka lat temu wydarzyło się coś co zmieniło nasze życia. Mój biologiczny ojciec, były mąż mojej mamy został oskarżony o potrójne morderstwo młodych studentek. Jak się później okazało nie tylko je zamordował, ale również zgwałcił, kiedy te odmówiły mu stosunku w zamian za lepsze wyniki. Byłyśmy na językach, ponieważ mieszkałyśmy w małej mieścinie w której wszyscy się znali. Zaraz po rozprawie spakowałyśmy nasze rzeczy i wyjechałyśmy, ale bez wątpienia to na zawsze zmieniło nasze życie.
Usiadłam na swoim siedzeniu, które sobie sama zorganizowałam na wielkim parapecie mojego okna.  Pogoda była paskudna a ja uwielbiałam dźwięk deszczu, który obijał się o budynek. Oparłam się o ścianę i zamknęłam oczy napawając się muzyką, którą zaoferowała mi natura.
Usnęłam siedząc tak na kilka godzin, jednak z mojej drzemki wyrwała mnie głośna muzyka, która szybko okazała się dzwonkiem mojego telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz i zobaczyłam nieznany mi numer, jednak bez zastanowienia odebrałam. – Jocelyn Hope, słucham?
- Witaj Joss, ja nazywam się Justin i właśnie znalazłam twoje ogłoszenie w Internecie, że szukasz współlokatora. – usłyszałam.
Moim własnym prezentem na 21 urodziny była wyprowadzka i chociaż moja decyzja nie spotkała się ze zgodą nie miałam zamiaru zrezygnować z tego pomysłu.
- Świetnie, że dzwonisz. Tak, szukam współlokatora, jednak chciałam od razu zaznaczyć, że mieszkania jeszcze nie mam. Po prostu chce się wyprowadzić, a skoro współlokatora już mam to chyba czas rozejrzeć się za lokum. Miałbyś czas zobaczyć się ze mną dziś albo jutro i rozejrzeć się po mieście?
- Ou, myślałem, że będę miał wszystko gotowe, ale skoro tak – nie pozostaje mi nic innego jak zgodzić się. Właściwie to znalazłem już kilka ofert zanim do Ciebie zadzwoniłem, więc wyślę Ci je i może rzucisz na to okiem?
- Jasne, przejrzę oferty i odezwę się. – oznajmiłam najmilszym głosem, jakim byłam w stanie się posłużyć i w odpowiedzi usłyszałam cichy śmiech i dźwięk zakończonej rozmowy.

Więc miałam już współlokatora. Uśmiechnęłam się sama do siebie podekscytowana tym, że w końcu udało mi się kogoś znaleźć po miesiącu poszukiwań. Wstałam z okna i rzuciłam na łóżko kilka walizek, które przechowywałam za szafą. Wiedziałam, że dzięki temu posunięciu mogę stracić mamę oraz siostrę, ale kto nie chciałby wylądować na swoim? Nie miałam jeszcze pracy, nie miałam współlokatora skoro jeszcze go nie poznałam, ale nie mogłam przestać się uśmiechać. Chyba pierwszy raz od kilku miesięcy na prawdę poczułam się szczęśliwa.


-----------------------------------------------------------------------------------------
Ha! W końcu prolog! Dostałam szablon i zabieram się za pisanie dalszych części. Mam cały zarys fabuły i plany co do tego w jakim kierunku chcę, żeby historia Jocelyn zabrnęła, ale jak to zawsze bywa.. wszystko może się jeszcze zmienić. W menu głównym macie linki do bohaterów, mojego konta na twitterze przygotowanego specjalnie dla Was oraz askFM. Piszcie, komentujcie i okażcie mi wsparcie bo bardzo go potrzebuję <3 

Dla 1 rozdziału potrzebuję +5 komentarzy bo muszę mieć pewność, że mam dla kogo pisać! Dacie radę?

4 komentarze:

  1. Bardzo ciekawie sie zapowiada ;) Powodzenia

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz dla kogo pisać! Z każdym rozdziałem przybędzie ci czytelników :) czekam na następny!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuje za wsparcie i przepraszam za długi czas oczekiwania, ale miałam spalony zasilacz od laptopa i dopiero go odzyskałam :P Rozdział 1 niedługo!

    OdpowiedzUsuń

Layout by selenuhl