środa, 9 września 2015

ROZDZIAŁ 1

"Bierzemy go"


Jego opuszek wskazującego palca delikatnie sunie po moim boku a usta całują każdy kawałeczek mojego ramienia. Cały czas byłam przekonana, że z jego ust wydobywał się najseksowniejszy pomruk na świecie, ale ten piękny dźwięk zamienił się w dziwne piski, więc uniosłam się i odwróciłam w bok. Nagle okazało się, że w moim łóżku wcale nie ma żadnego mężczyzny a pies mojej siostry, który tego poranka wybrał sobie mnie na ofiarę swojej niekontrolowanej miłości. Wydałam z siebie głośne westchnienie i spychając psa jedną ręką, drugą naciągnęłam białą poduszkę na głowę. Chciałam usnąć i nie myśleć o tym ile obowiązków mnie dzisiaj czekało, ale szybko przekonałam się, że nie mam na co liczyć. Niemal razem do mojego pokoju wparowała moja siostra Elizabeth ze swoim szerokim uśmiechem na dzień dobry wraz z pierwszym dźwiękiem mojego dzwonka. Podniosłam telefon a na ekranie zauważyłam imię Justina – chłopaka, który zdecydował się zostać moim nowym współlokatorem. Uśmiechnęłam się delikatnie do siostry i odebrałam połączenie.
- Halo? – rzuciłam jeszcze zaspanym głosem.
- Widzę, że ktoś wciąż śpi. Dzwonię, żeby Ci przypomnieć, że umówiliśmy się dzisiaj na kilka spotkań z właścicielami mieszkań.
-  Naprawdę sądzisz, że mogłabym zapomnieć o tym od wczoraj? Doskonale pamiętam. Zaraz podnoszę się z łóżka, idę pod prysznic i jadę do Ciebie.
- Świetnie, ubierz się ładnie.. Wszyscy właściciele to mężczyźni to może przy odpowiednim ubiorze dostaniemy ekstra zniżkę. – zaraz potem usłyszałam cichy śmiech chłopaka, który usłyszałam po raz pierwszy w życiu i już byłam pewna, że to najpiękniejszy dźwięk na całym świecie..
- Chyba żartujesz.. – przeczesałam swoje potargane włosy ręką i nie mogłam się powstrzymać od wybuchnięcia również cichym chichotem. Szykowało się moje pierwsze spotkanie z tajemniczym Justinem. Nie byłam pewna kim właściwie był, czym się zajmował, czy będę z nim bezpieczna.. Nie wiedziałam nic, ale coś mi podpowiadało, że wcale się nie zawiodę. – Do zobaczenia Justin. Długie ciemne włosy i podarte spodnie to ja. Tak mnie rozpoznasz. – Zanim usłyszałam odpowiedź rozłączyłam się bo na twarzy mojej siostry zaczął tworzyć się grymas.
- Przepraszam, ale dzisiaj mam mnóstwo planów..
- Jako twoja starsza siostra przyszłam pogrozić Ci palcem i przestrzec przed zamieszkaniem w centrum z zupełnie nieznanym człowiekiem. – Elizabeth usiadła na rogu mojego łóżka i wpatrywała się we mnie uważnie.
- Myślę, że powinnam to usłyszeć od mamy, a nie od starszej siostry… ale sądzę, że ona by się na to nie zdecydowała. – wzruszyłam ramionami poprawiając włosy. – Dobrze wiesz, że niczego tak nie pragnę jak wyprowadzki i zaczęcie nowego życia. Jeśli Justin okaże się jakimś chujem to kopne go w tyłek i znajdę kogoś nowego, dam sobie radę. Za kilka dni mam swoje 21 urodziny o ile pamiętasz.
- O urodzinach siostry nie zapomniałam, nawet mam już mam dla Ciebie prezent, ale wciąż nie wiem, gdzie mam go wysłać. – Lzzy puściła mi oczko widocznie zadowolona. – Po prostu nie chcę, żebyśmy straciły nasz niesamowity kontakt. Sprawa ojca i ucieczka od tego sprawiła, że bardzo się do siebie zbliżyłyśmy, ale za to nasza mama odsunęła się od nas obu. Mam wrażenie, że to właśnie przez jej obojętność tak bardzo starasz się uciec.
- Nie mam zamiaru rozmawiać o naszej matce. Mam jej za złe za to jak zostawiła nas z tą całą chorą sytuacją same. A teraz przepraszam Cię Lzzy, ale powinnam się pospieszyć. – Rzuciłam się na siostrę, żeby ją przytulić. Naprawdę ją kochałam. Zwlokłam się z mojego łóżka, wzięłam ubrania, które czekały na mnie na krześle i posyłając siostrze uśmiech weszłam do łazienki, żeby w końcu wziąć prysznic.

Idąc na miejsce naszego spotkania zastanawiałam się czy dopasowana koszulka i dziurawe spodnie to strój, który można zaliczyć do „ładnego ubrania” o którym mówił Justin. Byłam strasznie podekscytowana faktem, że w końcu poznam mojego tajemniczego nowego współlokatora. Wiedziałam, że to on będzie musiał mnie odnaleźć, ponieważ nie dostałam, żadnych instrukcji ani zdjęć, którymi mogłabym się kierować. Umówiliśmy się w malej kawiarence niedaleko pierwszego z  mieszkań. Znalazłam się tam kilka minut po czasie, ale liczyłam na zrozumienie. Rozejrzałam się po lokalu i nikt charakterystyczny nie przykuł mojej uwagi. Ludzi było całkiem sporo, więc nie chciałam robić z siebie głupka i pytać każdego młodego chłopaka, czy przypadkiem to nie na mnie czeka. Zamówiłam swoją ulubioną kawę i usiadłam przy stoliku pod oknem. Wyjęłam telefon z torebki i napisałam wiadomość, żeby Justin był pewien, że na niego czekam. Sądziłam, że sam się spóźnił i mój delikatny poślizg zostanie niezauważony, ale pochłonięta telefonem dopiero po chwili zauważyłam, że nagle przede mną znalazł się nieznany mi chłopak. Schowałam telefon bez słowa i zaczęłam mu się przyglądać. On sam wybuchł śmiechem i ze swojej głowy ściągnął kaptur.
- Mam nadzieję, że się nie pomyliłem i nie wychodzę właśnie na totalnego świra. – zaczął rozmowę. Jego głos był jeszcze seksowniejszy, niż zdążyłam to zauważyć przez telefon. – Oficjalnie się przedstawiam. Jestem Justin Bieber. – i wtedy wyciągnął w moim kierunku swoją dłoń.
- Jeśli nie mam doczynienia ze zbieżnością imion to sądzę, że wcale nie robisz z siebie świra. Jocelyn Hope i mam nadzieję, że całkiem niedługo zostaniemy współlokatorami. – uścisnęłam jego dłoń a na moich ustach pojawił się niekontrolowany uśmiech.

Cały ten czas nie rozmawialiśmy o niczym konkretnym. Właściwie rozmawialiśmy o rzeczach, które dzieją się dookoła nas. Czułam się niesamowicie swobodnie, głównie przez fakt, że Justin jako jedna z nielicznych osób w moim życiu kompletnie nie oceniała mnie przez pryzmat tego co uczynił mój tata. Po wypiciu naszych kaw zebraliśmy się w końcu  i ruszyliśmy pod umówiony adres. Okazało się, że jesteśmy całkiem podobnego wzrostu, więc sprawiało to, że czułam się jeszcze bardziej komfortowo. Mimo tego, że wciąż niewiele o nim wiedziała czułam się jak przy kimś kogo znam wiele lat. Żartowaliśmy sobie z wszystkiego z czego tylko mogliśmy. Nawet nie zauważyliśmy momentu w którym stanęliśmy pod drzwiami pierwszego mieszkania. Justin ponownie zdjął kaptur, podkasał rękawy do góry i zadzwonił dzwonkiem. Otworzył nam bardzo śmieszny koleś. Prawdopodobnie był meksykańcem. Oboje bardzo staraliśmy się nie roześmiać się przez fakt w jaki sposób on mówił. Mieszkanie było w połowie umeblowane, nasz wesoły właściciel musiał się go pozbyć ze względu na powrót do Meksyku. Obiecaliśmy się odezwać i niemal pobiegliśmy do kolejnego mieszkania. Tym razem trafiliśmy do mieszkania w którym oprowadzała nas bardzo uprzejma kobieta, jednak cały czas wspominała o nas jakbyśmy byli parą, ale oboje chyba baliśmy się, że jeśli zaprzeczymy fakt naszego domniemanego spotykania się nie będziemy mieli możliwości kupna go. Jak poprzednio obiecaliśmy, że się odezwiemy i ruszyliśmy na kolejne spotkanie. Był to apartament najbliżej centrum naszego kochanego Las Vegas. Tym razem umówieni byliśmy z pośrednikiem, który sam znalazł dla nas tą ofertę. Już w wejściu poczułam się jak w domu. Apartament był w całości wyposażony, każde z nas miałoby swoją własną sypialnie a salonojadalnia była tak ogromna, że mogłabym przysiąść, że zajmowało ¾ powierzchni mieszkania. Z każdej sypialni można było wyjść na taras a w mojej głowie pojawiło się wyobrażenie jak codziennie rano spotykamy się właśnie tutaj na świeżym powietrzu i opowiadamy sobie różne historię naszego życia. Moje przemyślenia przerwał głos Justina, który  dotychczas milczał całą naszą wycieczkę.

- Bierzemy go.
Zdążyłam się tylko obejrzeć w jego kierunku, ponieważ pośrednik od razu skoczył do niego z umową. Rozejrzałam się dookoła i niemal sama do siebie powiedziałam cichym głosem - Home, sweet home.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
PRZEPRASZAM przepraszam za taką nieobecność po prologu, ale tak jak wspominałam na twitterze spaliłam zasilacz i całkiem spory czas nie miałam dostępu do tekstu, który zaczęłam wcześniej pisać. Potem szukałam inspiracji i szczerze mówiąc trochę się rozleniwiłam. Dzisiaj cały rozdział 1 napisałam od nowa i szczerze mówiąc jestem bardziej zadowolona od pierwotnej wersji. Mam nadzieję, że ten rozdział przypadnie Wam do gustu. Może za wiele się w nim nie dzieję, ale akcja rozkręci się już w rozdziale 2. Obiecuję! 

Komentujcie, śledźcie mojego twittera, wchodźcie na mojego ASK'a, ponieważ chętnie posłucham Waszych sugestii co do historii.

2 komentarze:

Layout by selenuhl